LEKCJA 7: Chrystus Panem nowego nieba i nowej ziemi.

Dzisiaj przypomnimy sobie podstawowe prawdy dotyczące eschatologii. Dlatego proszę o notatkę z poniższej treści na minimum 60 słów. Zrób następnie zdjęcie i wyślij na adres skalna@tarsycjusz.pl

Eschatologia chrześcijańska – dział teologii chrześcijańskiej traktujący o tzw. rzeczach ostatecznych człowieka, jak i świata (śmierci, końcu świata). Eschatologia zajmuje się również życiem pośmiertnym człowieka.

Za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Eschatologia_chrze%C5%9Bcija%C5%84ska

LIST DO BISKUPÓW  – fragmenty
O NIEKTÓRYCH ZAGADNIENIACH DOTYCZĄCYCH ESCHATOLOGII

Rzym, Kongregacja Nauki Wiary, 17 maja 1979 r.

Jeśli bowiem nie ma zmartwychwstania, jak to dobitnie stwierdza św. Paweł (por. 1 Kor 5), upada cały gmach wiary. Jeśli chrześcijanie nie mają już pewności co do treści słów „życie wieczne”, to tracą sens obietnice ewangeliczne, stworzenie i odkupienie, a życie ziemskie zostaje pozbawione jakiejkolwiek nadziei (por. Hbr 11, 1).

Czy można wobec tego lekceważyć zakłopotanie i niepokój tak wielu ludzi? Czy nie dostrzega się, że wątpliwości zapadają powoli w głąb duszy? Jeśli nawet w większości przypadków chrześcijanin nie doszedł na szczęście do rzeczywistej wątpliwości, to bardzo często porzuca on wszelką myśl o tym, co następuje po śmierci, skoro zaczyna odczuwać, że rodzą się w nim pytania, na które boi się udzielić odpowiedzi: Co dzieje się po śmierci? Czy pozostaje coś z nas po śmierci? Czy nie czeka nas nicość?

Świadoma swojej odpowiedzialności za promocję i obronę wiary, Święta Kongregacja Nauki Wiary zamierza przypomnieć to, co Kościół naucza w imieniu Chrystusa, a zwłaszcza to, co następuje między śmiercią chrześcijanina i powszechnym zmartwychwstaniem.

1) Kościół wierzy (por. Symbol Apostolski) w zmartwychwstanie umarłych.

2) Kościół rozumie to zmartwychwstanie jako odnoszące się do całego człowieka; dla wybranych nie jest ono niczym innym, jak rozciągnięciem na ludzi zmartwychwstania Chrystusa.

3) Kościół przyjmuje istnienie i życie, po śmierci, elementu duchowego, obdarzonego świadomością i wolą w taki sposób, że „ja ludzkie” istnieje nadal, chociaż w tym czasie brakuje dopełnienia jego ciała. Na oznaczenie tego elementu Kościół posługuje się pojęciem „duszy„, którego używa Pismo Święte i Tradycja. Chociaż pojęcie to ma w Biblii różne znaczenia, Kościół stwierdza jednak, że nie ma poważnej racji, by je odrzucić, a co więcej, uważa, że jest bezwzględnie konieczny jakiś aparat pojęciowy dla podtrzymywania wiary chrześcijan.

4) Kościół wyklucza wszelką formę myśli lub wyrazu, która czyniłaby niezrozumiałymi i niedorzecznymi modlitwy i obrzędy pogrzebowe oraz kult zmarłych, a więc rzeczywistości, które w swojej istocie stanowią przecież miejsca teologiczne. (modlitwa za zmarłych ma sens)

5) Kościół oczekuje, zgodnie z Pismem Świętym, „chwalebnego ukazania się Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Konst. Dei verbum, 4), które uważa jednak za odrębne i późniejsze w stosunku do sytuacji ludzi zaraz po śmierci. (mowa o paruzji)

6) Kościół w swojej nauce o losie człowieka po śmierci wyklucza wszelkie tłumaczenie, które pozbawiałoby sensu Wniebowzięcie Dziewicy Maryi: uwielbienie ciała Dziewicy jest uprzednie w stosunku do uwielbienia, jakie jest przeznaczone dla wszystkich zbawionych.

7) Kościół, zawsze wierny Pismu Świętemu Nowego Testamentu i Tradycji, wierzy w szczęście sprawiedliwych, którzy kiedyś będą razem z Chrystusem. Wierzy, że kara wieczna czeka grzesznika, który będzie pozbawiony Boga; wierzy również, że ta kara obejmie całe „jestestwo” grzesznika. Wierzy w końcu – jeśli chodzi o wybranych –
w ich ewentualne oczyszczenie, które poprzedza samo oglądanie Boga, a które mimo wszystko jest całkowicie inne od kary należnej potępionym. To właśnie rozumie Kościół, gdy mówi o piekle i czyśćcu.

Jeśli chodzi o sytuację człowieka po śmierci, należy przestrzec przed niebezpieczeństwem wyobrażeń fantazyjnych i zbyt dowolnych, ponieważ taka przesada staje się w dużej mierze przyczyną trudności, na jakie często napotyka wiara chrześcijańska. Obrazy użyte w Piśmie Świętym należy jednak uszanować. Trzeba koniecznie przyjąć ich głęboki sens, unikając ryzyka nadmiernego złagodzenia, które często jest równoznaczne z pozbawieniem istotnych treści, wyrażanym przez te obrazy.

Ani Pismo Święte, ani teologowie nie rzucają wystarczającego światła, by można było w pełni opisać przyszłe życie po śmierci. Chrześcijanin powinien mocno przyjąć dwa istotne punkty. Z jednej strony powinien wierzyć w zasadniczą ciągłość, jaka zachodzi dzięki mocy Ducha Świętego między obecnym życiem w Chrystusie i życiem przyszłym (miłość jest prawem Królestwa Bożego i właśnie nasza miłość tu, na ziemi, będzie miarą naszego uczestnictwa w chwale Nieba). Z drugiej natomiast strony chrześcijanin powinien dobrze zrozumieć, że istnieje wielka różnica między życiem obecnym i przyszłym, ponieważ ekonomia wiary ustąpi ekonomii pełnego światła: będziemy razem z Chrystusem i „ujrzymy Boga” (por. 1 J 3, 2). Na tych obietnicach
i przedziwnych misteriach opiera się w sposób istotny nasza nadzieja. Jeśli nie może dotrzeć tam nasza wyobraźnia, to nasze serce lgnie tam spontanicznie i całkowicie.

….

Źródło: https://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_con_cfaith_doc_19790517_escatologia_pl.html

LEKCJA 7: Którzy się smucą

Drodzy uczniowie! Dzisiaj trochę inaczej. Zapraszam was do medytacji chrześcijańskiej. Jest to rodzaj modlitwy bliskiego spotkania z Jezusem. Medytacja to rozważanie rozumowe, które stawia pytania: a dlaczego? do czego to prowadzi? jaki miał cel? co to dla mnie znaczy itd. Czasami medytacja prowadzi do kontemplacji, kiedy człowiek powie: łał, niesamowite. Będzie się wtedy zachwycał Bożą sprawą, wrażliwością itp. Zachęcam zatem do przeczytania tekstu i zadania sobie pytań, które są poniżej. Rozpocznij tą medytację szczerą modlitwą do Ducha Św.

Jezus zapłakał

W połowie Góry Oliwnej znajduje się franciszkańska kaplica „Dominus Flevit” („Pan zapłakał”) upamiętniająca płacz Jezusa nad Jerozolimą. Kaplica mieści się na terenie cmentarzyska sięgającego epoki brązu. W czasie badań archeologicznych odkryto na nim groby z czasów rzymskich i bizantyjskich: piecowe („kokhim”), ze sklepieniem łukowym („arcosolia”) i zwykłe mogiły. W komorach grobowych odkryto sarkofagi i ossuaria z ornamentacją charakterystyczną dla I wieku i inskrypcjami wyrytymi lub wypisanymi węglem, zwierającymi imiona zmarłych w języku aramejskim i greckim. Wiele z nich zawiera znak „x” („tau” alfabetu fenickiego), czyli krzyża  wskazujący na judeochrześcijański charakter grobów.

            W miejscu współczesnej kaplicy znajdował się bizantyjski monaster i oratorium św. Anny z V wieku, z którego  pozostały bogate mozaiki posadzkowe. Obecna kaplica ma kształt łzy i została zaprojektowana na planie krzyża greckiego (równoramiennego). W ramieniu zachodnim za ołtarzem znajduje się arkada ze wspaniałym panoramicznym widokiem na Jerozolimę; natomiast we wschodnim bizantyjska absyda.

            Zatrzymajmy się w tym czcigodnym miejscu, aby objąć wzrokiem starą Jerozolimę i plac świątyni i pozwólmy ogarnąć się tajemniczej scenie, która miała tu miejsce:

            Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia (Łk 19, 41-44).

            Św. Łukasz umieszcza scenę płaczu Jezusa nad miastem tuż po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy. Będąc w pobliżu miasta Jezus zapłakał. W starożytności (a także w niektórych kręgach kulturowych dzisiaj) uważano, że mężczyzna nie powinien publicznie okazywać ludzkich emocji, powinien być silny i powściągliwy w ujawnianiu swojej sfery intymnej. Jezus, chociaż był  „osobowością silną i nieugiętą”(C. M. Martini), nie maskował swoich uczuć. Płakał wobec przyjaciół, nawet gdy czuł się zażenowany; zapłakał również nad Świętym Miastem, gdy w profetycznej zapowiedzi widział jego zburzenie w 70 roku.

            Płacz Jezusa jest profetycznym, publicznym aktem; przypomina nam niektóre gesty Jeremiasza i Ezechiela. Ale w żadnej mierze płacz Jezusa nie jest jakimś teatralnym gestem; Jezus płacze, bo Jego dusza jest dogłębnie wstrząśnięta. Jezus płacze nie tylko nad ruiną poszczególnej duszy, lecz nad miastem jako takim, nad tym żyjącym scalonym organizmem, który ma swoją historię i swoje przeznaczenie (C. M. Martini). 

Św. Łukasz podaje trzy przyczyny płaczu Jezusa. Jerozolima nie rozpoznała tego, co służy pokojowi. W języku biblijnym słowo „pokój” („szalom”)nie oznacza jedynie przeciwieństwa wojny czy spokojnego życia. Pokój w Biblii to pomyślność, szczęście, dobrobyt codziennego istnienia, harmonia, w jakiej znajduje się człowiek w stosunku do Boga, innych ludzi, całej natury i siebie samego. Jezus pragnął takiego pokoju dla Jerozolimy (a także całego świata), a teraz cierpi, bo pokój nie jest on jego udziałem.

            Jezus płacze, gdyż miasto i lud wybrany czeka tragedia. Jako pobożny, prawy Izraelita bardzo kocha swój lud i swoje miasto i gdy w widzeniu proroczym dostrzega ruinę historii i tożsamości miasta, jego budowli, pomników a także ruinę wartości religijnych, duchowych i moralnych, ogarnia Go ból.

            Jezus płacze również dlatego, że Jerozolima nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia. Miasto odrzuca i depcze Boże słowo, zabija proroków (Łk 13, 34n), nie rozpoznaje czasu nawiedzenia Boga. Jezus żalił się: Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Łk 13, 34). Żal i ból Jezusa wskazuje na troskę Boga, który pragnie, by cały lud został zbawiony. Łzy Jezusa   nad Jerozolimą są łzami Boga-Człowieka przejętego cierpieniem Ojca i cierpieniem ludu, który oddalił się od żywej więzi ze swym Stwórcą, Początkiem i Celem. Jezus cierpi z powodu zerwanejwięzi pomiędzy Ojcem i dziećmi. 

Płacz Jezusa jest wyrazem osobistego zaangażowania w cierpienie narodu. Jezus współuczestniczy w dramacie swego ludu. Cierpi i przestrzega jak prorok przed tym, co ma nastąpić. Ale przede wszystkim umiera za miasto.

Płacząc nad Jerozolimą, Jezus chce nas włączyć w swój płacz i chce również, byśmy usuwali źródło cierpienia i zła. Nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! – mówił do kobiet na Drodze Krzyżowej (Łk 23, 28).

Jesteśmy wszyscy powołani na proroków Nowego Testamentu. Ale nie po to, aby oskarżać innych, społeczeństwo i narzekać, że jest coraz bardziej zeświecczone, i coraz bardziej odchodzi od Boga, od Kościoła. Jesteśmy powołani, aby zaangażować się w jego trudności, dramaty, w jego cierpienia i problemy. To również nasze cierpienie i „umieranie” zbawia świat. Niezwykle celnie wyraził tę prawdę Dietrich Bonhoeffer w hitlerowskiej celi więziennej: Człowiek powołany jest  do tego, by wraz z Bogiem cierpieć cierpieniem, jakie świat bez Boga zadaje Bogu.

            Wczuwając się w bolejące Serce Jezusa nad Jerozolimą, zastanówmy się, co chce nam powiedzieć przez swój płacz:    

  • Jakie uczucia rodzi we mnie płacz Jezusa?
  • Jakie są przyczyny moich łez?
  • Nad czym powinienem dziś zapłakać?
  • Czy fakt cierpienia Boga zdumiewa mnie i boli?
  • Czy płaczę nad sobą i usuwam źródła, przyczyny grzechu, zła?
  • Czy współuczestniczę w oczyszczaniu ludzkości i usuwaniu źródła cierpienia współczesnych miast?
  • Czy jestem „apostołem pokoju”?

ZA: https://gorka.jezuici.pl/2012/03/dominus-flevit/

LEKCJA 6: Chrześcijanin w świecie

Wprowadzenie

W ewangelii św. Mateusza w rozdziale 25 czytamy scenę sądu ostatecznego. Jezus mówi: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
(…)

Jezus będzie sądził świat z braku miłości wobec drugiego człowieka (tak, tego którego nie lubisz i który być może budzi w tobie wstręt, bo jest biedny, bo jest niepełnosprawny, jest pijakiem itd.)

Społeczeństwo

Co jakiś czas w społeczeństwie pojawiają się pewne dysproporcje (nierówności), które prowadzą do biedy. Jednak „nierówny podział dóbr jest konieczny, aby utrzymać szczęście na ziemi: biedny pracuje dla bogatego, a bogaty opiekuje się biednym. Z tej różnicy płynie harmonia” Zauważ, że kryzys zawsze zaczyna się wtedy, gdy bogaci nie chcą się opiekować biednym, bo są leniwi, wygodni itd.

XIX wiek był wiekiem kryzysów społecznych. Potrzebna była nauka społeczna Kościoła, która by po imieniu nazwałaby co jest dobre, a co jest grzechem. W tym czasie zrodziło się wiele inicjatyw pomocowych, z których powstawały często stowarzyszenia i zakony. Problem nierówności został na zwany grzechem społecznym.

Sensacyjną okazała się encyklika papieża Leona XIII Rerum Novarum, która dała podwaliny Katolickiej Nauce Społecznej. Papież w encyklice przeciwstawił się ruchom socjalistycznym, które próbowały odrzeć człowieka z wiary i uczyć go budować świat bez Boga. Papież pisał, też że zasady ewangelii pociągają za sobą konsekwencje społeczne, których nie można lekceważyć i pomijać.

A tu współczesny przykład grzechu społecznego. Widzisz małe dziecko, które jest ofiarą grzechu społecznego:

Przeczytaj artykuł

Czym jest grzech społeczny? Wokół nas istnieją struktury zła

Każdy grzech rzutuje z mniejszą lub większą gwałtownością, z mniejszą lub większą szkodą na całą strukturę kościelną i na całą ludzką rodzinę” – pisał Jan Paweł II. Ale co to znaczy, że dany grzech jest społeczny?

W 1983 roku odbył się w Rzymie synod biskupów, po którym Kościół przyznał, że istnieją na świecie wokół nas struktury zła, że istnieje coś takiego jak grzech społeczny. Jak jednak to rozumieć? (…)

Grzech – akt wolności konkretnej osoby

„W każdym człowieku nie ma niczego bardziej osobistego i nieprzekazywalnego, jak zasługa cnoty czy odpowiedzialność za winę” – zwraca uwagę Jan Paweł II w adhortacji. Grzech zatem zawsze będzie aktem wolności konkretnej osoby, nigdy zaś grupy czy społeczności.

Mogą jednak pojawić się czynniki zewnętrzne lub wewnętrzne, które mniej lub bardziej są w stanie ograniczyć wolność człowieka, a co za tym idzie jego odpowiedzialność oraz winę. Papież wskazuje na istotne czynniki zewnętrzne, które działają na człowieka z ogromną siłą. Są też skłonności, wady i przyzwyczajenia, którym ulega człowiek – te z kolei należą do czynników wewnętrznych.

Trzy znaczenia grzechu społecznego

Trzeba jeszcze mocno zaznaczyć, jakie są pierwsze i bezpośrednie skutki każdego grzechu. Dokonują się one przede wszystkim w samym grzeszniku, w jego relacji z Bogiem oraz w jego duszy, powodując osłabienie woli i zaciemnienie rozumu.

  1. Każdy grzech dotyka rodziny ludzkiej

W pierwszym znaczeniu każdy grzech jest społeczny, ponieważ w jakiś sposób dotyka innych. Dzieje się to „ze względu na ludzką solidarność, równie tajemniczą i niepojętą, co rzeczywistą i konkretną”.

Jan Paweł II pokazuje dwa prawa, które wyłaniają się z tej solidarności. Prawo wstępowania – ci co osiągnęli radość nieba, pomagają nam w naszych zmaganiach o świętość (świętych obcowanie) oraz prawo zstępowania mówiące, że człowiek grzesząc, pociąga za sobą Kościół oraz cały świat.

„Nie ma grzechu, nawet najbardziej wewnętrznego i tajemnego, najściślej indywidualnego, który odnosiłby się wyłącznie do tego, kto go popełnia. Każdy grzech rzutuje z mniejszą lub większą gwałtownością, z mniejszą lub większą szkodą na całą strukturę kościelną i na całą ludzką rodzinę” – napisał papież.

  1. Zamach na bliźniego

Są takie sytuacje, kiedy popełniamy grzech bezpośrednio krzywdzący naszego bliźniego lub wręcz w niego wymierzony. Zatem drugie znaczenie grzechu społecznego obejmuje czyny popełniane przeciwko sprawiedliwości, w odniesieniach osoby do osoby, osoby do wspólnoty, wspólnoty do osoby czy też przeciwko dobru wspólnemu i jego wymogom.

Kluczem jest przykazanie miłości: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,37-39).

Grzech taki jest w tym sensie społeczny, gdyż sprzeciwia się miłości bliźniego, co więcej jego ciężar jest o tyle większy, ponieważ przykazanie to podobne jest do przykazania miłości samego Boga (jest obrazą Boga, gdyż jest zamachem przeciwko bratu).

  1. Wspólnota przeciw wspólnocie

Chodzi tu o każdą sytuację, w której jakaś grupa, naród czy bloki państw w sposób uporczywy przeciwstawiają się innym wspólnotom. Jest to o tyle groźne, że bardzo łatwo doprowadzić do rozmycia odpowiedzialności poszczególnych jednostek za popełnione czyny, dając nawet swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa lub przyzwolenia na złe postępowanie.

Jeśli zatem Kościół mówi o jakiejś sytuacji jako o grzechu społecznym, nawet w wykonaniu całych narodów, to zawsze należy widzieć w tym owoc nagromadzenia wielu grzechów osobistych poszczególnych ludzi (struktury zła): „tego, kto powoduje lub popiera nieprawość albo też czerpie z niej korzyści; tego, kto mogąc uczynić coś dla uniknięcia lub usunięcia czy przynajmniej ograniczenia pewnych form zła społecznego, nie czyni tego z lenistwa, z lęku czy też w wyniku zmowy milczenia lub zamaskowanego udziału w złu, albo z obojętności; tego, kto zasłania się twierdzeniem o niemożności zmiany świata; i również tego, kto usiłuje wymówić się od trudu czy ofiary, podając różne racje wyższego rzędu”.

Źródło: https://pl.aleteia.org/2018/04/10/czym-jest-grzech-spoleczny-wokol-nas-istnieja-struktury-zla/

Notatka

Napisz notatkę do zeszytu (podpisz się w zeszycie iw temacie e-maila imię i nazwisko, klasa), zrób zdjęcie i wyślij na adres skalna@tarsycjusz.pl Notatka powinna mieć minimum 60 słów.

LEKCJA 6: Czas oczyszczenia

Wysłuchaj kazania ks. Piotra Pawlukiewicza, które w pełni przedstawia naszą lekcję.

Drodzy maturzyści mam prośbę o ostatnią notatkę. Zrób notatkę na co najmniej 60 słów. Zapisz na kartce w zeszycie, podpisz się, zrób zdjęcie i wyślij na adres skalna@tarsycjusz.pl

LEKCJA 6: Ubodzy w duchu….

Zobacz kilka wypowiedzi o największej polskiej mistyczce – św. s. Faustynie Kowalskiej. Była naprawdę ubogą w duchu, ale też innych tego uczyła – uczyła zaufania Bogu pomimo wszystko.

Przeczytaj poniższy artykuł na podstawie którego zrób notatkę.

1.1. Ubodzy w duchu

Kazanie na Górze rozpoczyna się błogosławieństwami. Ukazują one osiem dróg wiodących do szczęścia. Pierwsze brzmi: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3). W języku greckim na opisanie rzeczywistości ubóstwa używa się dwóch określeń: penes i ptochos. Pierwsze (penes) wskazuje na człowieka o niewielkich zasobach materialnych, który nie posiada żadnych nadwyżek, musi ciężko pracować, aby zapewnić sobie byt. Dziś powiedzielibyśmy, że wystarcza mu od pierwszego do pierwszego. Drugie (ptochos) opisuje człowieka, któremu brakuje nawet tego, co najpotrzebniejsze do życia, to człowiek zupełnie ubogi i niewolniczo zależny od innych, ten, który żebrze na ulicy z wyciągniętą dłonią.

W pierwszym błogosławieństwie Jezus używa słowa ptochos. Wyrażenie „ubodzy w duchu” określa więc człowieka, który jest przeniknięty ubóstwem. Nie jest autonomiczny. To właśnie taki człowiek jest całkowicie zależny od Pana Boga, powierza się Jego opiece. W życiu spotykamy się z różnego rodzaju zależnościami: jedni są uzależnieni od alkoholu, inni od narkotyków, jeszcze inni mają narkotyczną potrzebę słyszenia dobrych opinii o sobie — jeżeli nie słyszą dobrych słów na swój temat, nie funkcjonują. Tymczasem Bóg chce nas uzależnić od siebie — największego skarbu, najcenniejszego daru. Zbliżając się do Boga, pamiętajmy, że w drodze do Niego będziemy też słabnąć. Trzeba to jednak dobrze zrozumieć. Pan Bóg osłabia nas, abyśmy mogli się Go trzymać, abyśmy potrafili dostrzec moc płynącą od Niego. Oto sens pierwszego błogosławieństwa. Wyrażenie „ubodzy w duchu” występuje w Biblii tylko raz, właśnie w Ewangelii Świętego Mateusza.

Sens tego słowa został przygotowany przez Boga już w Starym Testamencie. Ptochos, żebrak, jest bowiem tłumaczeniem hebrajskiego anaw i ani. Maryja i Józef należeli do społeczności anawim, byli tak ubodzy, że kiedy składali ofiarę w świątyni, ofiarowali zaledwie dwa gołębie, czy dwie synogarlice (Łk 2, 24). W społeczności Izraela człowiek określany mianem anaw albo ani był kojarzony z kimś, kto był ekonomicznie niezdolny bronić swoich praw. Taki człowiek był zmuszony pochylać się przed możnymi. W trakcie rozwoju języka wyrażenia anaw i ani nabrały duchowego znaczenia i określały człowieka, który powierza się woli Jahwe[ imię Boże: Jestem, Który Jestem]. Taki człowiek czuł się przed Bogiem jak sługa. Oczekiwał od Niego pomocy. Ubodzy duchem są przeciwieństwem samowystarczalnych faryzeuszy.

Ziarna samowystarczalności zasiane są już w dzieciach. Podczas jednej z liturgii ojciec mówił do dziecka: „Poproś Pana Boga, byś był lepszy, by cię poprawiał”, na co dziecko odpowiedziało: „Po co będę prosił. Sam się poprawię”. Widzimy więc, że samowystarczalność jest zasiana już w dzieciach. Ubodzy duchem są zaprzeczeniem takiej postawy. Dla nich zbawienie jest bardziej darem, który się przyjmuje, aniżeli zadaniem, które należy wypełnić. Ubodzy duchem już na ziemi doświadczają, że królestwo Boże należy do nich. W tłumaczeniu polskim czytamy: „do nich należy królestwo niebieskie”, natomiast tekst oryginalny mówi: „ich jest królestwo niebieskie”. To znaczy, że doświadczają tego królestwa już teraz, są tak słabi, tak uzależnieni od Pana Boga, że rzeczywiście Pan Bóg odpowiada na ich prośby. Są to ludzie, którzy mają autentyczną wiarę. Dla nich Bóg nie jest władcą zasiadającym na tronie, lecz jest Bogiem szarej rzeczywistości. Królestwo niebieskie oznacza, że Bóg jest ich Królem. Najkrótsza droga do poznania Boga prowadzi przez ubóstwo duchowe, czyli całkowitą zależność od Boga.

Siostra Faustyna Kowalska pisze, że „tyle świętości, ile zależności” (Dzienniczek, nr 377). Z tych słów możemy wyciągnąć wniosek, że pierwsze błogosławieństwo Jezusa jest bardzo skuteczne — prowadzi nas do świętości. Jeżeli właściwie je zrozumiemy, inaczej spojrzymy na własne braki i niedostatek. Jeśli je zaakceptujemy, to doprowadzą nas do samego Boga, który będzie działał w naszym życiu. Przykładem człowieka ubogiego duchem może być Mojżesz. W Starym Testamencie czytamy, że kiedy Mojżesz wznosi ręce ku górze, Izraelici zwyciężają. Gdy jego ręce opadają, naród wybrany zaczyna przegrywać. Musimy kurczowo trzymać się Boga, mieć stale ręce wzniesione ku górze, liczyć na Niego, a On ześle nam swoją pomoc.

Źródło: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/kazanie_utopia_01.html

Lekcja 5: Różaniec modlitwą rodzin

Obecność

Jesteś obecny (zgodnie z nowym rozporządzeniem dyrektora)

Nie każdy z nas został nauczony modlić się wewnętrznie i też nie wszyscy nauczyli się odmawiać pacierz. Z racji na swoją prostotę jest pewną podstawą modlitwy chrześcijańskiej, tak że każdy może się nauczyć ją modlić, a jedyne co nas powstrzymuje to lenistwo! wynikające z pośpiechu i straty czasu na rzeczy niekonieczne do życia.

Zadanie: Notatka z poniższego artykułu – zrób zdjęcie prześlij na adres skalna@tarsycjusz.pl Notatka powinna mieć minimum 60 słów. Owocnej pracy

Kto wymyślił różaniec?

„Będziecie istotnie wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą mocą. Odmawiajcie codziennie różaniec, aby wyjednać pokój dla świata i koniec wojny”. Wydaje się, że to właśnie przesłanie z objawień Matki Bożej w Fatimie z roku 1917 jest znane niemal całej społeczności chrześcijan. Podobnie zresztą i modlitwa, o którą prosi w nim Matka Boża. I chociaż możemy do końca nie wiedzieć, jak należałoby odmawiać różaniec, to na pewno każdy kojarzy go z modlitwą i to typową dla katolików.

Różaniec zaczęto odmawiać w XII wieku jako modlitwę, która np. braciom zakonnym nie umiejącym czytać zastępowała odmawianie psalmów. W XIV wieku pewien kartuz podzielił 150 „Zdrowaś” na 15 dziesiątek, dołączając do każdej z nich Modlitwę Pańską — „Ojcze Nasz”. Od wieku następnego właczono w odmawianie głośnej modlitwy także medytację tajemnic z życia Pana Jezusa. W tymże wieku zaproponowano wiernym podział różańca na trzy części (radosną, chwalebną i bolesną).

Intrygująca jest nazwa tej modlitwy. Istnieje kilka hipotez. Jedna sięga do sanskryckiego „japanama” , co może oznaczać zarówno zbiór modlitw, jak i zbiór róż.

Najbardziej prawdopodobną wydaje się pochodzenie średniowieczne od „Marienminne”. Róża bowiem w dojrzałym średniowieczu była ulubionym symbolem towarzyszącym Matce Bożej. Świadczą o tym liczne rymowane psalteria, wiersze maryjne z jedną lub trzema „quinquagenami” (50 lub 150 strof), ze stale powtarzanym zwrotem: „witaj Różo”. W nawiązaniu do 150 psalmów były nazywane psalteriami.

Używane na przełomie XIII i XIV wieku pojęcie „rosarium” miał sens bardzo szeroki i świecki. Nazywano bowiem w ten sposób ogród różany. Ale bywało, że nazywano tak Matkę Bożą jako jeden wielki ogród róż, czyli wszystkich cnót i łask.

Nazwy tej używano także na określanie pewnego elementu stroju zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Były to ozdoby zakładane na głowie lub szyi, a stanowiły je właśnie kwiaty naturalne i wykonane z metalu czy szlachetnych kruszców. Coraz częściej jednak słowa tego używano na określenie Maryi.

Z modlitwą różańcową związane są liczne przekazy i legendy wypływające z wielkiej pobożności. Jedna z nich mówi o pewnym mnichu, który miał zwyczaj splatać Błogosławionej dziewicy wieniec z róż, by przyozdobić nim statuę Madonny. Pewnego dnia został jednak pouczony w widzeniu, że Maryja jeszcze bardziej byłaby zadowolona z innego wieńca róż (różańca, mianowicie powtarzaną 50 razy modlitwą „Ave Maria”. Te modlitwy stawałyby się w dłoniach Matki Bożej różami, z których splatałaby sobie najpiękniejszy wieniec.

Przechodził różne zmiany

Praktyka powtarzania modlitw sięga odległych czasów. Występuje ona także w religiach niechrześcijańskich. Dla przykładu w Kościele Wschodnim rozwinął się zwyczaj tzw. modlitwy Jezusowej, polegającej na nieustannym powtarzaniu zdania: „panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną”. Było to zgodne z zaleceniem św. Pawła: „Nieustannie się módlcie”. Także Ojcowie Pustyni (III-V w.) uważali nieustanną modlitwę za swój główny program. Ogromny wpływ miało także przekonanie prawosławia, gdzie nieustanne wypowiadanie imienia Jezus miało sprowadzić jego obecność.

Na powstanie modlitwy różańcowej miał wpływ zwyczaj odmawiania przez mnichów psałterza. Nie wszyscy jednak potrafili posługiwać się łaciną, stąd zamiennie odmawiano określoną liczbę „Zdrowaś” i „Ojcze nasz”. Pierwsze świadectwa takiej modlitwy sięgają roku 667 i dotyczą bpa Ildefonsa z Toledo.

Przez wiele lat modlitwa była kształtowana do obecnie znanej formy. Ogromne zasługi w propagowaniu jej mieli liczni święci i Papieże. Niekwestionowane zasługi odniósł zakon kaznodziejski dominikanów. Stąd nieprzypadkowo średniowieczne malowidła przedstawiają właśnie św. Dominika otrzymującego z rąk Matki Bożej właśnie sznur do liczenia „Zdrowaś Maryjo”, czyli różaniec.

Po soborze Trydenckim modlitwa różańcowa stała się praktyką wszystkich rodzin chrześcijańskich. Stąd, by stała się bardziej przystępną, zaczęto ją ograniczać do pięciu dziesiątek. Wielu papieży podkreślało ważność w życiu duchowym zarówno dla kapłanów, jak i świeckich tę właśnie niezwykłą modlitwę.

Źródłem różańca jest Pismo święte

Różaniec jest modlitwą ewangeliczną, bowiem w Piśmie Świętym znajdujemy jego korzenie. Główna część „Zdrowaś Maryjo” przytacza przecież pozdrowienie archanioła Gabriela ze Zwiastowania Maryi (Łk 1, 28). Dalsza część modlitwy jest pozdrowieniem i błogosławieństwem Elżbiety dla Maryi (Łk 1, 42).

Modlitwę „Ojcze Nasz” przekazał uczniom sam Pan Jezus (Mt 6,9), a Chwała Ojcu jest rozwinięciem trynitarnej formuły wypowiedzianej przez Jezusa wysyłającego uczniów z misją (Mt 28, 19).

Spośród rozważanych tajemnic jedynie czwarta i piąta chwalebna (Wniebowzięcie i Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową Nieba i Ziemi) nie są udokumentowane w Piśmie świętym, ale czerpią z niej inspirację.

To biblijne pochodzenie sprawia, że różaniec, chociaż często łączony ściśle z Maryją, to tak naprawdę jest modlitwą do Jezusa. Celem tej modlitwy pozostaje akt wiary w Jezusa Chrystusa, przeżyty z Maryją, która jest matką wspólnoty Kościoła. Można by powiedzieć, że jest to patrzenie na życie Jezusa oczyma Maryi.

Ta prosta modlitwa prowadzi do samego centrum tajemnic wiary chrześcijańskiej. Tym samym staje się najprostszą szkołą kontemplacji, pozwalającej rozważać poszczególne wydarzenia z życia Zbawiciela.

Dla wszystkich czy dla wybranych?

W przeszłości traktowano różaniec jako modlitwę dobrą dla pobożności ludowej, znajdując w niej jedynie odpowiednią ilość wypowiedzianych tekstów modlitewnych. Tymczasem związana z różańcem medytacja sprawia, że modlitwa staje się niełatwa i odmawiają ją chrześcijanie, którzy chcą traktować swoją modlitwę bardzo poważnie.

Jednak poprzez odmawianie różańca, a przez to ciągłą konfrontację z życiem Chrystusa, mamy wielką szansę zmiany swojego życia na lepsze, doskonalsze, na życie Boże.

„Różaniec, albo psałterz Błogosławionej dziewicy Maryi, jest bardzo pobożnym sposobem modlitwy do Boga. Jest to sposób łatwy i możliwy do praktykowania przez każdego. Polega na wysławianiu Błogosławionej dziewicy przez powtarzanie Pozdrowienia Anielskiego (Zdrowaś Maryjo) sto pięćdziesiąt razy — tyle, ile jest psalmów w psałterzu Dawida, przeplatając każdą dziesiątkę Modlitwą Pańską („Ojcze nasz”) i rozważając przy tym odpowiednie tajemnice z życia Pana Jezusa Chrystusa” (Papież Pius V, 1569 roku).

Jan Paweł II, nazywany „Papieżem różańca” zachęca nas w swym nauczaniu: „Jest to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. Powtarzamy w niej wielokrotnie te słowa, które Maryja usłyszała z Archanioła i z ust swej krewnej, Elżbiety. Do tych słów dołącza cały Kościół. Można powiedzieć, że różaniec staje się jakby modlitewnym komentarzem do ostatniego rozdziału konstytucji „Lumen Gentium” Soboru Watykańskiego II, mówiącego o przedziwnej obecności Bogarodzicy w tajemnicy Chrystusa i Kościoła. Oto bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego (Ave Maria) przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty życia Jezusa Chrystusa. Układają się one w całokształt tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych . Jakbyśmy obcowali z panem Jezusem poprzez — można by powiedzieć — serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości. Sprawy osobiste, sprawy naszych bliźnich, zwłaszcza tych, o których najbardziej się troszczymy. W ten sposób ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim” (29.10.1978 r.)

Źródło: https://opoka.org.pl/biblioteka/M/ML/kto_rozaniec.html

LEKCJA 6: Jezus Chrystusa ukrzyżowany i zmartwychwstały

Zapraszam do obejrzenia filmu, który w ciekawy sposób pokazuje autentyczność Jezusa Chrystusa.

Po pierwszym filmie zapraszam do zapoznania się z treścią kolejnego filmiku tłumaczącego to, w jaki sposób Jezus zbawił świat?

Kiedyś pierwsi chrześcijanie (ci z czasów apostolskich) nie mieli jeszcze wtedy spisanego Pisma Świętego, ale mieli świadków – Apostołów i uczniów Chrystusa, którzy głosili ludziom Chrystusa. Najważniejszym punktem głoszenia, a czasami tylko jedynym było zaświadczenie o tym, że Jezus cierpiał umarł i Zmartwychwstał.

Najstarsze pisemne świadectwo o zmartwychwstaniu Jezusa (ok. 51 roku) zostało zapisane przez św. Pawła w liście pisanym do mieszkańców Koryntu:

„Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem… Chyba żebyście uwierzyli na próżno.
Przekazałem wam na początku to, co przejąłem:
że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy,
że został pogrzebany,
że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem:
i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu,
później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli.
Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom.
W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi.
Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną. Tak więc czy to ja, czy inni, tak nauczamy i tak wyście uwierzyli.”

Pierwszy list św. Pawła do Koryntian (1Kor 15,1-11)

W Piśmie Świętym znajdziemy wiele takich krótkich formuł wiary, których uczyli się pierwsi chrześcijanie (z racji, że byli pochodzenia żydowskiego, to nazywamy ich Judeochrześcijanami).

Oprócz świadectw, które są nam przekazywane w Piśmie Świętym i poprzez Tradycję (Nauczanie Magisterium Kościoła) wielu świętych opowiadało o spotkaniu z Jezusem cierpiącym. Najbardziej znane świadectwo bł. Anny Katarzyny Emmerich na którym posiłkował się Mel Gibson, gdy kręcił film „Pasja”. Poniżej fragment z Dzienniczka św. s. Faustyny, w którym opisuje biczowanie Pana Jezusa:

Dziś w czasie Pasji ujrzałam Jezusa umęczonego, w ciernie ukoronowanego, a w ręku trzyma kawałek trzciny. Milczał Jezus, a żołdacy uwijali się na wyścigi, aby Go męczyć. Jezus nic nie mówił, tylko się spojrzał na mnie, w tym spojrzeniu wyczułam tak straszną mękę Jego, że my nie mamy nawet pojęcia co ucierpiał Jezus dla nas przed ukrzyżowaniem. Dusza moja jest pełna bólu j tęsknoty; odczułam w duszy wielką nienawiść grzechu, a najmniejsza niewierność moja, zdaje mi się górą wielką i czynię zadość przez umartwienie i pokuty. Kiedy widzę Jezusa umęczonego, serce mi się rwie w strzępy, myślę co będzie z grzesznikami, jeżeli nie skorzystają z Męki Jezusa. W Męce Jego widzę całe morze miłosierdzia. (Dz 948)

Chyba w tym wszystkim najpiękniejsze jest to, że w męce i zmartwychwstaniu Chrystusa możemy uczestniczyć dziś przyjmując przez wiarę Jego przebaczenie i zbawienie podejmując decyzję zerwania z grzechem. Takim szczególnym czasem w Kościele – najistotniejszym – jest Święte Triduum Paschalne w którym możemy liturgicznie przeżywać ten czas z Jezusem wielbiąc Boga, że w swoim Synu dał nam zbawienie.

Zadanie: Zrób notatkę z lekcji

LEKCJA 5: Nie samym postępem

Obecność

Zgodnie z nowym rozporządzeniem nie sprawdzamy obecności.

Podręcznik

Przeczytaj poniższy tekst z podręcznika

Naiwna wiara w postęp
Przemiany w kulturze europejskiej XIX w. łączyły się z rozwojem nauk eksperymentalnych i przyrodniczych. Zwłaszcza w drugiej połowie XIX w. nauka skupiła swoją uwagę na świecie przyrody.
Badając struktury świata, stawiała pytania, na którą można było znaleźć odpowiedź jedynie na drodze eksperymentu i czysto intelektualnych dociekań.

Doprowadziło to do powstania poglądu, że budowa przyszłości i wszelki postęp w relacjach międzyludzkich zależą od rozwoju nauki która daje wiedzę o faktach i bada rządzące nimi prawa.
W takiej Wizji świata i jego przyszłości nie było miejsca na religię i nadprzyrodzoność. Postępowało zeświecczenie kultury, która powoli uniezależniała się spod wpływów metafizyki i teologii
Filozofowie twierdzili, że przyszła faza rozwoju ludzkości oparta wyłącznie na postępie nauki.

Ludzie drugiej połowy XIX w. zaczęli nabierać przekonania o możliwości rozwoju cywilizacyjnego bez udziału Kościoła i religii. Wyrazem tego przekonania była idea postępu, która zyskiwała coraz więcej zwolenników i reprezentowała coraz bardziej laickie treści.
W kulturze europejskiej zapanowała naukowa teoria ewolucji świata i człowieka. Materialiści uważali, że zaprzecza ona istnieniu rzeczywistości duchowej. Tak została zapoczątkowana laicka koncepcja dziejów oparta na doktrynach materialistycznych.

Zapoznaj się z poniższą prezentacją

Czy umiesz wykazać pozytywne i negatywne cechy postępu?

Notatka (poniżej)

Kościół Katolicki nie sprzeciwia się postępowi, lecz przeciwnie – uznaje naukę i technologię za wspaniały produkt ludzkiej twórczości, która jest darem Boga. Postęp techniczny otwiera niezwykłe możliwości, z których wszyscy korzystamy.

Postęp techniczny może być pomocny w doskonaleniu się człowieka, ale sam z siebie nie czyni człowieka lepszym.

Niestety ten sam postęp rodzi pokusę, gdy zostaną odrzucone chrześcijańskie wartości i pomiesza dobro ze złem, gdy postęp jest wykorzystywany egoistycznie, to może prowadzić do zagłady ludzkości.

To co ludzie czynią dla wprowadzenia większej sprawiedliwości, braterstwa i harmonii w relacjach społecznych , jest cenniejsze od postępu technicznego.