LEKCJA 4: Cierpienie i choroba w rodzinie (27.03.2020)

Sprawdzanie obecności na lekcji 3 i 4

Zapoznaj się z wypowiedzią papieża Franciszka

O chorobie i cierpieniu w życiu rodziny mówił dziś papież Franciszek podczas audiencji ogólnej: Podkreślił, że doświadczenia te mogą także służyć umacnianiu więzi rodzinnych oraz wspólnoty kościelnej. Słów papieża na placu św. Piotra wysłuchało około 15 tys. wiernych.

 Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

 Kontynuujemy katechezy o rodzinie. W tej katechezie chciałbym dotknąć aspektu bardzo częstego w życiu naszych rodzin, jakim jest choroba. Jest to doświadczenie naszej kruchości, które przeżywamy głównie w rodzinie, począwszy od dzieciństwa, a następnie zwłaszcza jako osoby starsze, kiedy pojawiają się problemy fizyczne.

 W ramach więzi rodzinnych, choroba ludzi, których kochamy znoszona jest z pewnym większym cierpieniem i bólem. To miłość sprawia, że odczuwamy owo „więcej”. Wiele razy ojcu czy matce trudniej znosić cierpienie syna lub córki, niż własne cierpienie. Można powiedzieć, że rodzina zawsze była „szpitalem” najbliższym człowieka. Także dziś w wielu częściach świata szpital jest przywilejem dla nielicznych, a często bywa daleko. To matka, ojciec, bracia i siostry, babcie zapewniają opiekę i pomagają w wyleczeniu.

 Wiele stron Ewangelii opowiada o spotkaniach Jezusa z chorymi i Jego trudzie, aby ich uzdrowić. Przedstawia się On publicznie jako ten, który walczy z chorobą i który przyszedł na to, aby uzdrowić człowieka od wszelkiego zła, cierpienia na ciele i na duchu. Doprawdy poruszająca jest ewangeliczna scena, ledwie wspomniana w Ewangelii św. Marka: „Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych”(1, 32).

Gdy myślę o wielkich współczesnych miastach, zastanawiam się, gdzie są drzwi, przed które można przynieść chorych, mając nadzieję, że zostaną uzdrowieni! Jezus nigdy nie unikał ich leczenia. Nigdy nie przeszedł obojętnie, nigdy nie odwrócił twarzy w drugą stronę. A gdy ojciec lub matka, albo po prostu osoby zaprzyjaźnione przyprowadzały do Niego chorego, aby go dotknął i uzdrowił nie szukał wybiegów.

Uzdrowienie było ważniejsze niż prawo, nawet tak święte, jak spoczynek szabatu (por. Mk 3,1-6). Uczeni w prawie wyrzucali Jezusowi, że uzdrawiał w szabat, w szabat czynił dobro. Miłość Jezusa wyrażała się w obdarzaniu zdrowiem, czynieniu dobra, a to zawsze jest na pierwszym miejscu.

Jezus posyła swoich uczniów, aby wypełniali Jego dzieło i obdarza ich mocą uzdrawiania czyli bycia blisko chorych i dogłębnego zatroszczenia się o nich ( por. Mt 10,1). Musimy mieć na uwadze to, co powiedział Jezus do swoich uczniów w wydarzeniu niewidomego od urodzenia (J 9,1-5). Uczniowie – a niewidomy był przed nimi! – kłócili się o to, kto zgrzeszył, on czy jego rodzice, co spowodowało, że utracił wzrok. Pan powiedział wyraźnie, ani on, ani jego rodzice; i właśnie dlatego objawiły się w nim dzieła Boże. I go uzdrowił. Oto chwała Boga! To jest zadaniem Kościoła! Pomaganie chorym, a nie zatracenie się w plotkach, zawsze pomaganie, niesienie pocieszenia, podnoszenie na duchu, solidarność z chorymi. To właśnie jest jego zadaniem.

Kościół zachęca nas do nieustannej modlitwy za naszych bliskich dotkniętych złem. Nigdy nie może zabraknąć modlitwy za chorych. Musimy wręcz modlić się więcej, zarówno osobiście, jak i we wspólnocie.

Pomyślmy o ewangelicznym wydarzeniu kobiety kananejskiej (por. Mt 15,21-28). To poganka, która błaga Jezusa, aby uzdrowił jej córkę. Jezus, aby wystawić jej wiarę na próbę, najpierw reaguje ostro: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. Ale kobieta nie ustępuje – matka, gdy szuka pomocy dla swojego dziecka, nigdy nie ustępuje! Wszyscy to znamy. Mamy walczą o dzieci. I prosi Jezusa: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów”. Wtedy Jezus rzekł do niej: „O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!” (w. 28).

W obliczu choroby, także w rodzinie pojawiają się trudności, z powodu ludzkiej słabości. Jednak na ogół okres choroby umacnia siłę więzi rodzinnych. Myślę, że bardzo ważne jest wychowywanie dzieci od najmłodszych lat do solidarności w okresie choroby. Wychowanie, które chroni od wrażliwości na ludzką chorobę, czyni serce nieczułym i sprawia, że dzieci są „nieczułe” na cierpienie innych, niezdolne, by poradzić sobie z cierpieniem i żyć doświadczeniem ograniczenia.

Ileż razy widzimy, jak mężczyzna czy kobieta przychodzą do pracy z twarzą zmęczoną, utrudzoną- – Co się stało? – Spałem tylko dwie godziny, bo w domu się zmieniamy, żeby zatroszczyć się o chorego synka czy córkę, wnuczka lub wnuczkę, a w dzień trzeba iść do pracy. Widać w tej postawie heroizm, to heroizm rodzin, ukryty, w czasie, kiedy ktoś jest chory, mama, tata, syn czy córka. Czyni się to serdecznie i mężnie.

Słabość i cierpienie osób nam najbliższych i najświętszych może być dla naszych dzieci i naszych wnuków szkołą życia. Trzeba wychowywać dzieci i wnuków, by zrozumieli tę bliskość w chorobie w rodzinie, a stają się nią, kiedy chwilom choroby towarzyszą modlitwy i serdeczna bliskość i troska członków rodziny. Wspólnota chrześcijańska dobrze wie, że rodzina w próbie choroby nie powinna zostać sama.

Musimy też podziękować Bogu za wspaniałe doświadczenia braterstwa kościelnego, które pomagają rodzinom przejść przez trudny okres bólu i cierpienia. Ta chrześcijańska bliskość, rodziny względem rodziny jest dla parafii prawdziwym skarbem. Jest skarbnicą mądrości, która pomaga rodzinom w trudnych czasach i pozwala nam zrozumieć Królestwo Boże lepiej niż wiele słów! Jest ona pieszczotą Boga. Dziękuję.

Żródło: https://deon.pl/kosciol/serwis-papieski/franciszek-choroba-i-cierpienie-moga-byc-dla-rodziny-szkola-zycia,348711

LEKCJA 3: Życie i misja Świętej Rodziny (27.03.2020)

Obecność – wpisujemy się na lekcji 4

Zapoznaj się z artykułem „Święta Rodzina nieprzesłodzona (deon.pl)”.

Pytania pomocnicze: Zobacz co cię zainteresowało. Zastanów się czego oczekiwałbyś po swojej rodzinie (może przyszłej)? Jak często modlimy się o zdrowie, środki materialne itp…, a jak często o świętość rodziny? Odpowiedz sobie na pytanie, czy św. Józef i Matka Boża znali odpowiedzi na wszystkie pytania? Zwróć uwagę szczególnie na ich niezwykły przykład, a nie na wiedzę.

Artykuł

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko.

„A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2, 33).

„Każda rodzina, także w swojej słabości, może stać się światłem w mroku świata” (Amoris laetitia, 66).

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko. Wbrew pozorom Święta Rodzina nie jest taka sama jak wszystkie inne i nie sposób jej odwzorować jak formę odciśniętą w betonie. Między rodzinami chrześcijańskimi a rodziną Jezusa są podobieństwa, ale i niepodobieństwa.

Spójrzmy na niektóre różnice. Jezus był naturalnym dzieckiem, ale jedynie Maryi. Dla Józefa był synem adoptowanym. Maryja nie współżyła z Józefem i pozostała Dziewicą, nie dlatego, że współżycie seksualne było złe, ale ze względu na wyjątkową tożsamość dziecka, które poczęła. Jezus był Synem Boga. Czy tak wyglądają chrześcijańskie rodziny? Czy mają objawienia aniołów, którzy mówią im, co należy zrobić?

Ponadto, zarówno Jezus jak i Jego Matka byli bezgrzeszni. Co prawda nie zwolniło ich to od trudów i ograniczeń człowieczeństwa, ale w wielu aspektach oszczędziło im niepotrzebnego cierpienia i błędów, zwłaszcza zadanego przez własny grzech. Czy nasze rodziny zawsze tryskają blaskiem niewinności, światłem rozlewającym się na cały dzień? Czy wszystko w nich układa się jak w bajce? Wiemy, że nie. Każda rodzina ma swoje blaski, cienie i sekrety. Wszyscy dotknięci jesteśmy panowaniem ciemności, która jest w nas, a nie tylko poza nami. Święta Rodzina zmagała się z ciemnością, która działała na nich od zewnątrz. To wielka różnica.

Jezus zaskakiwał Maryję i Józefa od samego początku, właściwie jeszcze zanim się narodził. Chyba trudno spotkać rodziców, którzy dowiedzieliby się tyle o misji i tożsamości ich dziecka przed jego poczęciem i w trakcie niemowlęctwa. Z tych powodów płynne przechodzenie nad tymi różnicami do porządku dziennego, umilone kaznodziejsko-jasełkowym „szczebiotaniem” jest chyba nie na miejscu. Może co najwyżej wzbudzić wrażenie, że zdarzają się na tym świecie dziwy, które są intrygujące, lecz pozostają poza biegiem życia śmiertelników. Czasem romantyzujemy Świętą Rodzinę, aby nie wytrącała nas ze spokoju, żebyśmy nie musieli zmierzyć się z tajemnicą i Bożą ingerencją w naszym życiu.

W czym więc Święta Rodzina jest dla nas przykładem? Nie w tym, co nas od niej odróżnia, ale co ją z nami łączy. Pomijam takie rzeczy jak zwykłe codzienne obowiązki, gotowanie, pranie, przebieranie dziecka, uczenie języka i podstaw kultury. Są jeszcze inne punkty styczne. W każdej rodzinie jest miejsce na nieporozumienie, zdziwienie, zakwestionowanie, ból serca, szukanie, nieustanne poznawanie, rozczarowanie. W tych doświadczeniach Jezus, Maryja i Józef nie odbiegają zbyt daleko od ogólnoludzkiej normy.

Niewiele znajdziemy w Ewangelii o relacji małżeńskiej między Józefem i Maryją. Więcej o ich relacji do dziecka. Św. Łukasz, pisze, że „Jego ojciec i Matka” przyszli do świątyni. To paradoks, bo oboje są „Jego rodzicami” i równocześnie z wolna odkrywają, że Jezus nie jest ich, że jest inny. W ich prostej rodzinie rozgrywa się coś więcej niż tylko życie rodzinne. Rodzina Jezusa jest dobrą analogią dla relacji między łaską Boga a wolnością człowieka. Bóg ingeruje tam, gdzie człowiek doświadcza granic, ale zostawia pole do działania tam, gdzie człowiek z Jego łaski może uczynić to, co do niego należy. Jezus przerasta swoich rodziców, podobnie jak łaska Boga przerasta każdego z nas.

Ewangelia nie wnika za bardzo w to, w jaki sposób Józef i Maryja radzili sobie z problemami wychowawczymi, a mieli je na pewno. Podobnie Pismo święte nie serwuje nam szczegółowych rozwiązań w wielu innych dziedzinach. Jedno możemy śmiało stwierdzić: objawienie i wiara nie odbierają człowiekowi rozumu, wyobraźni, pamięci, lecz na nich bazują. Biblia patrzy na rodziców Jezusa przez pryzmat ich Syna.

Józef i Maryja przedstawiają Go Panu w świątyni i słyszą o przyszłości ich Syna. A przecież Jezus ma zaledwie kilka tygodni. Jeszcze nie mówi, nie przejawia żadnych szczególnych zdolności. Wszystko jeszcze pozostaje w uśpieniu. Jezus wygląda jak każde niemowlę: błogo.

Ta wiedza, która jest im stopniowo odsłaniana, zaskakuje ich. Oboje nagle znaleźli się w centrum tajemnicy. Inni wiedzą o ich dziecku więcej niż oni sami. Ciekawe, że to „nowe” objawienie dociera do Józefa i Maryi już nie od aniołów, lecz przez ludzi. Po narodzeniu razem z innymi „dziwili się temu, co im pasterze opowiadali”. Teraz, w świątyni, następuje kolejny akt poznania Syna. Wtedy „narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” (Łk 2, 11) – Jezus najpierw dla Izraela. Teraz Symeon mówi, że jest to „Światło na oświecenie pogan” i zbawienie „dla wszystkich narodów”. A więc nie tylko dla Izraela. Najpierw, że tylko dla nas, a potem, że właściwie dla wszystkich, dla obcych, bo swoi… Go odrzucą. Zresztą, sami Rodzice dość wcześnie tego doświadczą i będą musieli uciekać do Egiptu – nieprzypadkowo tam, do miejsca niewoli Izraela. Dlaczego się dziwią?

Dziwią się nie dlatego, że Symeon mówi po chińsku, a oni nie rozumieją, ponieważ nie mają pod ręką słownika albo tłumacza obok siebie. Dziwią się, bo te słowa są trudne do pojęcia i przyjęcia. Zdziwienie wskazuje na kontrast. Świadczy o tym, że jakieś nowe doświadczenie podważa lub poszerza dotychczasowe doświadczenie. To nic dziwnego, jeżeli założymy, że człowiek powołany jest do rozwoju, do stopniowego przekraczania siebie. Ale przecież to tylko małe dziecko? Jak tu pogodzić taką prostotę, ubóstwo, zwykłość z kimś, kto ma być Zbawcą ludzkości?

To nie rodzice, lecz ich dziecko, i to już niemal od swego poczęcia, zaczyna wychowywać rodziców, zaskakiwać ich, zmuszać do myślenia, do prawdziwego nawrócenia – nie moralnego, ale do zmiany wyobrażeń o Bogu. Za szybko nawrócenie utożsamiamy z moralnością i odwróceniem od grzechu. Małe dziecię uczy intensywnie swoich rodziców tego, kim rzeczywiście jest Bóg. Ono samo jeszcze nie mówi. Jest na razie znakiem. To inni mówią o Nim. Józef i Maryja muszą nauczyć się spoglądać na ich dziecko oczami innych, nie swoimi. Albo raczej dostosować swoje patrzenie do tego, co widzą i słyszą. Na tym polega kroczenie drogą wiary. Bóg nas często zaskakuje. Możemy Go przyjąć lub odrzucić.

Podobnie i rodzice często dziwią się, patrząc, co wyrasta z ich dzieci. Bywają zaskoczeni, że dzieci je w czymś przerastają albo smucą się, że zawiodły ich oczekiwania, nie poszły właściwą drogą, niekoniecznie złą. Żadnej rodzinie nie są oszczędzone te niespodzianki. Nawet tej najświętszej. Józef i Maryja pokazują, jak sobie z tym cierpliwie i twórczo radzić.

Dariusz Piórkowski SJ

ŹRÓDŁO: https://deon.pl/wiara/komentarze-do-ewangelii/swieta-rodzina-nieprzeslodzona,463052

LEKCJA 4: Nieomylność (27.03.2020)

Sprawdzanie obecności

Notatka

Zrób z dzisiejszej lekcji notatkę. Notatka powinna mieć co najmniej 60 słów. Napisz ją ręcznie w zeszycie. Zrób zdjęcie i wyślij na adres mailowy skalna@tarsycjusz.pl – podpisz się imię nazwisko klasa na kartce(to ma być na zdjęciu). Owocnej pracy.

Sobór Watykański I – dokumenty, postanowienia, historia

Sobór Watykański I (Vaticanum I; 1869-1870) był dwudziestym soborem powszechnym Kościoła katolickiego. Został zwołany do Watykanu przez papieża Piusa IX. Rozpoczął się 8 grudnia 1869 r., ale obrady zawieszono już we wrześniu 1870 r., kiedy wojska włoskie zajęły Rzym, i nigdy ich nie wznowiono.

W czasie Soboru biskupom udało uchwalić się dwie konstytucje: Dei Filius (łac. “Syn Boży”) i Pastor aeternus (łac. „Odwieczny Pasterz”). Pierwsza z nich mówiła o Bogu Stworzycielu, o objawieniu, o wierze i o związkach zachodzących między wiarą a rozumem. Dei Filius uczyła, że z dzieł stworzenia można z całą pewnością poznać Boga i przeciwstawiała panteizmowi, materializmowi oraz racjonalizmowi naukę opartą na Objawieniu.

Z kolei Konstytucja Pastor aeternus (łac. „Odwieczny Pasterz”) zawiera dogmat o prymacie papieża i jego nieomylności, gdy naucza ex catedhra: … gdy biskup Rzymu przemawia ex cathedra, to znaczy, gdy wykonując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, na mocy swego najwyższego apostolskiego autorytetu określa naukę dotyczącą wiary lub moralności obowiązującą cały Kościół.

Dogmat o nieomylności spowodował schizmę w Kościele. Mniejszościowa grupa 55 biskupów, po uchwaleniu Konstytucji Pastor aeternus na znak protestu opuściła Rzym. Ci, którzy nie przyjęli dogmatu, utworzyli Kościoły starokatolickie.

Do dziś jedynym przypadkiem, w którym oficjalnie zastosowano dogmat o nieomylności papieża dla wprowadzenia nowego dogmatu było ogłoszenie 1 listopada 1950 przez Piusa XII dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.

ŹRÓDŁO: https://eszkola.pl/religia/sobor-watykanski-i-6990.html

Kiedy papież jest nieomylny?

Michał Gryczyński

Fot.

Dogmat o nieomylności papieża wzbudza od lat namiętne dyskusje nie tylko w kręgach kontestatorów Kościoła. (…)

Nikt z nas nie lubi słowa „nieomylność”, bo oznacza ono wyłączność na prawdę i nieskazitelną mądrość, a przecież mylić się jest rzeczą ludzką. Ale nieomylność Kościoła oraz papieża dotyczy prawd Chrystusowych i wynika ze stałej asystencji Chrystusa, a także Jego Ducha. Jest więc charyzmatem, czyli wykracza daleko poza horyzonty ludzkich możliwości.

Prymat Rzymu

Biskup Rzymski, jako następca św. Piotra, zajmował w Kościele szczególne miejsce już w okresie starożytności chrześcijańskiej. To on, mocą swego autorytetu, podejmował interwencje i rozstrzygał spory w sprawach innych Kościołów, które cieszyły się wówczas znaczną autonomią. Dopiero po przeniesieniu stolicy cesarstwa do Konstantynopola zaznaczyła się rywalizacja pomiędzy tamtejszym biskupem a biskupem Rzymu, przypieczętowana ostatecznie w XI wieku rozłamem pomiędzy Wschodem a Zachodem.
Już na początku VI w. włoski papież, noszący perskie imię Hormizdas (514-523), ułożył taką formułę wiary: „Ponieważ nie może być pominięte zdanie Pana naszego Jezusa Chrystusa mówiącego: Tyś jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój – z tego wynika, że na Stolicy Apostolskiej bez zmazy zawsze jest zachowana religia katolicka”. W 870 r. sobór konstantynopolitański IV przyjął ją jako własną.

Papieski charyzmat nieomylności

W 1870 r. sobór watykański I uchwalił konstytucję o władzy papieża nad Kościołem i jego nieomylności. Podniosły się wówczas gwałtowne protesty: najgłośniejsi byli francuscy liberałowie i kontestatorzy niemieccy, którzy utworzyli Kościół starokatolicki, przyjmując tezy ekskomunikowanego w 1871 r. teologa Johanna Ignaza von Döllingera. A kanclerz Bismarck wykorzystał ową sytuację do rozpętania walki z Kościołem.
Charyzmat nieomylności wzbudza, zresztą, do tej pory niechęć krytyków Kościoła, którzy uznają, że jest to nieuprawnione roszczenie, choć przedmiot nieomylności został ograniczony jedynie do orzekania w sprawach wiary oraz moralności i to tylko w pewnych okolicznościach. Papież jest nieomylny wyłącznie wtedy, gdy wypowiada się „ex cathedra” – dosłownie „z tronu” – czyli uroczyście, mocą swego urzędu i w określonym celu, a adresatem jego słów jest cały Kościół.

Katolik słucha papieża

Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele z 1964 r. potwierdził, że biskup Rzymu, z racji swej funkcji następcy Chrystusa i Pasterza całego Kościoła, ma pełną, najwyższą i powszechną władzę nad Kościołem. Ojcowie soboru dodali jednak, że jego prymat jest dopełniany przez Kolegium Biskupów, które wraz z biskupem Rzymu, jako głową, stanowi podmiot najwyższej i pełnej władzy nad całym Kościołem.
Ale nauczanie Kościoła polega przecież nie tyle na wydawaniu nieomylnych oświadczeń, ile na ciągłym nauczaniu zwyczajnym. Wydaje się więc, że byłoby ze strony katolika brakiem szacunku niewsłuchiwanie się z uwagą zarówno w treść tego nauczania, jak i towarzyszące mu zalecenia, dotyczące chrześcijańskich zasad życia.
A w celu przezwyciężenia owej niechęci, którą wzbudza słowo „nieomylność”, proponuje się obecnie inne określenia, np. „niezawodna pewność” albo „niemożność pobłądzenia”.

A co na to Katechizm?

890 „Nieomylnością (…) z tytułu swego urzędu cieszy się Biskup Rzymu głowa Kolegium Biskupów, gdy jako najwyższy pasterz i nauczyciel wszystkich wiernych Chrystusowych, który braci swych umacnia w wierze, ogłasza definitywnym aktem naukę dotyczącą wiary i obyczajów... Nieomylność obiecana Kościołowi przysługuje także Kolegium Biskupów, gdy wraz z następcą Piotra sprawuje ono najwyższy Urząd Nauczycielski, przede wszystkim na soborze powszechnym. Gdy Kościół przez swój najwyższy Urząd Nauczycielski przedkłada coś „do wierzenia jako objawione przez Boga” i jako nauczanie Chrystusa, „do takich definicji należy przylgnąć posłuszeństwem wiary”. Taka nieomylność rozciąga się na cały depozyt Objawienia Bożego.
890 Boska asystencja jest także udzielona następcom Apostołów, nauczającym w komunii z następcą Piotra, a w sposób szczególny Biskupowi Rzymu, pasterzowi całego Kościoła, gdy – nie formułując definicji nieomylnej i nie wypowiadając się w „sposób definitywny” – wykonuje swoje nauczanie zwyczajne, podaje pouczenia, które prowadzą do lepszego zrozumienia Objawienia w dziedzinie wiary i moralności. Nauczaniu zwyczajnemu wierni powinni okazać „religijną uległość ich ducha”, która różni się od uległości wiary, a jednak jest jej przedłużeniem.

ŹRÓDŁO: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2003/Przewodnik-Katolicki-41-2003/Wiara-i-Kosciol/Kiedy-papiez-jest-nieomylny

LEKCJA 4: Nieomylność (27.03.2020)

Sprawdzanie obecności

Notatka

Zrób z dzisiejszej lekcji notatkę. Notatka powinna mieć co najmniej 60 słów. Napisz ją ręcznie w zeszycie. Zrób zdjęcie i wyślij na adres mailowy skalna@tarsycjusz.pl – podpisz się imię nazwisko klasa na kartce(to ma być na zdjęciu). Owocnej pracy.

Sobór Watykański I – dokumenty, postanowienia, historia

Sobór Watykański I (Vaticanum I; 1869-1870) był dwudziestym soborem powszechnym Kościoła katolickiego. Został zwołany do Watykanu przez papieża Piusa IX. Rozpoczął się 8 grudnia 1869 r., ale obrady zawieszono już we wrześniu 1870 r., kiedy wojska włoskie zajęły Rzym, i nigdy ich nie wznowiono.

W czasie Soboru biskupom udało uchwalić się dwie konstytucje: Dei Filius (łac. “Syn Boży”) i Pastor aeternus (łac. „Odwieczny Pasterz”). Pierwsza z nich mówiła o Bogu Stworzycielu, o objawieniu, o wierze i o związkach zachodzących między wiarą a rozumem. Dei Filius uczyła, że z dzieł stworzenia można z całą pewnością poznać Boga i przeciwstawiała panteizmowi, materializmowi oraz racjonalizmowi naukę opartą na Objawieniu.

Z kolei Konstytucja Pastor aeternus (łac. „Odwieczny Pasterz”) zawiera dogmat o prymacie papieża i jego nieomylności, gdy naucza ex catedhra: … gdy biskup Rzymu przemawia ex cathedra, to znaczy, gdy wykonując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, na mocy swego najwyższego apostolskiego autorytetu określa naukę dotyczącą wiary lub moralności obowiązującą cały Kościół.

Dogmat o nieomylności spowodował schizmę w Kościele. Mniejszościowa grupa 55 biskupów, po uchwaleniu Konstytucji Pastor aeternus na znak protestu opuściła Rzym. Ci, którzy nie przyjęli dogmatu, utworzyli Kościoły starokatolickie.

Do dziś jedynym przypadkiem, w którym oficjalnie zastosowano dogmat o nieomylności papieża dla wprowadzenia nowego dogmatu było ogłoszenie 1 listopada 1950 przez Piusa XII dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.

ŹRÓDŁO: https://eszkola.pl/religia/sobor-watykanski-i-6990.html

Kiedy papież jest nieomylny?

Michał Gryczyński

Fot.

Dogmat o nieomylności papieża wzbudza od lat namiętne dyskusje nie tylko w kręgach kontestatorów Kościoła. (…)

Nikt z nas nie lubi słowa „nieomylność”, bo oznacza ono wyłączność na prawdę i nieskazitelną mądrość, a przecież mylić się jest rzeczą ludzką. Ale nieomylność Kościoła oraz papieża dotyczy prawd Chrystusowych i wynika ze stałej asystencji Chrystusa, a także Jego Ducha. Jest więc charyzmatem, czyli wykracza daleko poza horyzonty ludzkich możliwości.

Prymat Rzymu

Biskup Rzymski, jako następca św. Piotra, zajmował w Kościele szczególne miejsce już w okresie starożytności chrześcijańskiej. To on, mocą swego autorytetu, podejmował interwencje i rozstrzygał spory w sprawach innych Kościołów, które cieszyły się wówczas znaczną autonomią. Dopiero po przeniesieniu stolicy cesarstwa do Konstantynopola zaznaczyła się rywalizacja pomiędzy tamtejszym biskupem a biskupem Rzymu, przypieczętowana ostatecznie w XI wieku rozłamem pomiędzy Wschodem a Zachodem.
Już na początku VI w. włoski papież, noszący perskie imię Hormizdas (514-523), ułożył taką formułę wiary: „Ponieważ nie może być pominięte zdanie Pana naszego Jezusa Chrystusa mówiącego: Tyś jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój – z tego wynika, że na Stolicy Apostolskiej bez zmazy zawsze jest zachowana religia katolicka”. W 870 r. sobór konstantynopolitański IV przyjął ją jako własną.

Papieski charyzmat nieomylności

W 1870 r. sobór watykański I uchwalił konstytucję o władzy papieża nad Kościołem i jego nieomylności. Podniosły się wówczas gwałtowne protesty: najgłośniejsi byli francuscy liberałowie i kontestatorzy niemieccy, którzy utworzyli Kościół starokatolicki, przyjmując tezy ekskomunikowanego w 1871 r. teologa Johanna Ignaza von Döllingera. A kanclerz Bismarck wykorzystał ową sytuację do rozpętania walki z Kościołem.
Charyzmat nieomylności wzbudza, zresztą, do tej pory niechęć krytyków Kościoła, którzy uznają, że jest to nieuprawnione roszczenie, choć przedmiot nieomylności został ograniczony jedynie do orzekania w sprawach wiary oraz moralności i to tylko w pewnych okolicznościach. Papież jest nieomylny wyłącznie wtedy, gdy wypowiada się „ex cathedra” – dosłownie „z tronu” – czyli uroczyście, mocą swego urzędu i w określonym celu, a adresatem jego słów jest cały Kościół.

Katolik słucha papieża

Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele z 1964 r. potwierdził, że biskup Rzymu, z racji swej funkcji następcy Chrystusa i Pasterza całego Kościoła, ma pełną, najwyższą i powszechną władzę nad Kościołem. Ojcowie soboru dodali jednak, że jego prymat jest dopełniany przez Kolegium Biskupów, które wraz z biskupem Rzymu, jako głową, stanowi podmiot najwyższej i pełnej władzy nad całym Kościołem.
Ale nauczanie Kościoła polega przecież nie tyle na wydawaniu nieomylnych oświadczeń, ile na ciągłym nauczaniu zwyczajnym. Wydaje się więc, że byłoby ze strony katolika brakiem szacunku niewsłuchiwanie się z uwagą zarówno w treść tego nauczania, jak i towarzyszące mu zalecenia, dotyczące chrześcijańskich zasad życia.
A w celu przezwyciężenia owej niechęci, którą wzbudza słowo „nieomylność”, proponuje się obecnie inne określenia, np. „niezawodna pewność” albo „niemożność pobłądzenia”.

A co na to Katechizm?

890 „Nieomylnością (…) z tytułu swego urzędu cieszy się Biskup Rzymu głowa Kolegium Biskupów, gdy jako najwyższy pasterz i nauczyciel wszystkich wiernych Chrystusowych, który braci swych umacnia w wierze, ogłasza definitywnym aktem naukę dotyczącą wiary i obyczajów... Nieomylność obiecana Kościołowi przysługuje także Kolegium Biskupów, gdy wraz z następcą Piotra sprawuje ono najwyższy Urząd Nauczycielski, przede wszystkim na soborze powszechnym. Gdy Kościół przez swój najwyższy Urząd Nauczycielski przedkłada coś „do wierzenia jako objawione przez Boga” i jako nauczanie Chrystusa, „do takich definicji należy przylgnąć posłuszeństwem wiary”. Taka nieomylność rozciąga się na cały depozyt Objawienia Bożego.
890 Boska asystencja jest także udzielona następcom Apostołów, nauczającym w komunii z następcą Piotra, a w sposób szczególny Biskupowi Rzymu, pasterzowi całego Kościoła, gdy – nie formułując definicji nieomylnej i nie wypowiadając się w „sposób definitywny” – wykonuje swoje nauczanie zwyczajne, podaje pouczenia, które prowadzą do lepszego zrozumienia Objawienia w dziedzinie wiary i moralności. Nauczaniu zwyczajnemu wierni powinni okazać „religijną uległość ich ducha”, która różni się od uległości wiary, a jednak jest jej przedłużeniem.

ŹRÓDŁO: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2003/Przewodnik-Katolicki-41-2003/Wiara-i-Kosciol/Kiedy-papiez-jest-nieomylny

LEKCJA 4: Godziwe życie (27.03.2020)

Wojna światowa zaczyna się nie gdzie indziej jak w sercu człowieka.

 „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, 22 cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. 23 Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».”

Mk 7,21-23

Człowiek odkrywa w sobie pewną łatwość do czynienia zła. Zapoznaj się z wypowiedzią papieża Jana Pawła II na podstawie poniższego artykułu

W homilii wygłoszonej 24 marca 2000 r. w Korazim Jan Paweł II mówił do młodzieży, że Pan Jezus nie tylko głosi błogosławieństwa, ale żyje nimi i sam jest Błogosławieństwem. Papieskie słowa wywarły szczególne wrażenie, bo zostały wypowiedziane nieopodal miejsca, gdzie Zbawiciel wygłosił Kazanie na górze. Ojciec Święty podzielił się z młodzieżą refleksją, że Pan Jezus zawsze wywyższa ludzi, którzy w oczach świata uchodzą za słabych, przegranych i błogosławi im, jako prawdziwym zwycięzcom, do których należy królestwo niebieskie. To wyzwanie, na które człowiek powinien odpowiadać gotowością do ustawicznej metanoi ducha, czyli wielkiej i głębokiej przemiany serca:

„Wy, młodzi ludzie, zrozumiecie motyw, dla którego jest potrzebna ta zmiana serca! Jesteście bowiem świadomi także innego głosu w was samych i wokół was: głosu przeciwnego. Ten głos mówi: «błogosławieni pyszni i brutalni, ci którzy dążą do sukcesu za wszelką cenę, którzy nie mają skrupułów, są pozbawieni litości, bezwstydni, którzy dążą do wojny zamiast do pokoju i którzy prześladują tych, którzy stanowią przeszkodę na ich drodze». Ten głos wydaje się mieć sens w świecie, w którym często brutalni jakby triumfują, a bezwstydni cieszą się powodzeniem. «Tak», mówi głos zła – «ci są zwycięzcami, ci są prawdziwie błogosławieni i szczęśliwi!».

Kilka lat później, w Orędziu na XIII Światowy Dzień Chorego 2005 r., Jan Paweł II podkreślił, że antynomię – tzn. sprzeczność, paradoks – którą zdają się tworzyć radość i cierpienie, znosi działanie Ducha Świętego, który niesie pociechę: „W rzeczywistości istota ludzka nie pragnie jedynie dobrego samopoczucia fizycznego lub duchowego, lecz «zbawienia», które wyraża się w pełnej harmonii z Bogiem, z samym sobą oraz z ludzkością. Do tego celu dochodzi się jedynie przez tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa” – pisał Ojciec Święty.

Źródło: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2006/Przewodnik-Katolicki-50-2006/Wiara-i-Kosciol/Tak-uczyl-Jan-Pawel-II-Przez-lzy-do-szczescia

Naszym zadaniem jest odkryć w sobie nie tylko te potrzeby powierzchowne, ale szczególnie te, które są w głębi nas samych, a które stanowią o sensie naszego życia. Papież zwrócił uwagę nam na zbawienie, które przychodzi do nas jedynie przez Jezusa Chrystusa.

Działania II Wojny Światowej pokazały ludziom, że nie można stawiać potrzeb dobrego samopoczucia ponad wszystko. W związku z tym powstała powszechna deklaracja praw człowieka (dla ciekawych link poniżej)

http://www.unesco.pl/fileadmin/user_upload/pdf/Powszechna_Deklaracja_Praw_Czlowieka.pdf

Czy jednak taka deklaracja wystarczy, jeżeli człowiek nie uporządkuje własnego serca?

Jan XXIII pisał tak w encyklice Pacem in Terris:

37. Porządek zaś obowiązujący w ludzkiej społeczności ma z istoty swej charakter całkowicie niematerialny. Opiera się bowiem na prawdzie, musi być realizowany według nakazów sprawiedliwości oraz ożywiany i doskonalony przez miłość wzajemną, a ponadto nie naruszając wolności powinien przyczyniać się do wytwarzania coraz większej równowagi społecznej.

Porządek ludzki budowany bez Boga zawsze prędzej, czy później doprowadzi do konfliktu zbrojnego. Dlatego potrzebujemy konkretnych praw Bożych i zmiany optyki ludzkiego patrzenia na życie, ale o tym w następnej lekcji.

Notatka: Zrób sobie notatkę do zeszytu z powyższego tekstu (może być w myślnikach)




LEKCJA 4: Godziwe życie (26.03.2020)

Wojna światowa zaczyna się nie gdzie indziej jak w sercu człowieka.

 „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, 22 cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. 23 Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».”

Mk 7,21-23

Człowiek odkrywa w sobie pewną łatwość do czynienia zła. Zapoznaj się z wypowiedzią papieża Jana Pawła II na podstawie poniższego artykułu

W homilii wygłoszonej 24 marca 2000 r. w Korazim Jan Paweł II mówił do młodzieży, że Pan Jezus nie tylko głosi błogosławieństwa, ale żyje nimi i sam jest Błogosławieństwem. Papieskie słowa wywarły szczególne wrażenie, bo zostały wypowiedziane nieopodal miejsca, gdzie Zbawiciel wygłosił Kazanie na górze. Ojciec Święty podzielił się z młodzieżą refleksją, że Pan Jezus zawsze wywyższa ludzi, którzy w oczach świata uchodzą za słabych, przegranych i błogosławi im, jako prawdziwym zwycięzcom, do których należy królestwo niebieskie. To wyzwanie, na które człowiek powinien odpowiadać gotowością do ustawicznej metanoi ducha, czyli wielkiej i głębokiej przemiany serca:

„Wy, młodzi ludzie, zrozumiecie motyw, dla którego jest potrzebna ta zmiana serca! Jesteście bowiem świadomi także innego głosu w was samych i wokół was: głosu przeciwnego. Ten głos mówi: «błogosławieni pyszni i brutalni, ci którzy dążą do sukcesu za wszelką cenę, którzy nie mają skrupułów, są pozbawieni litości, bezwstydni, którzy dążą do wojny zamiast do pokoju i którzy prześladują tych, którzy stanowią przeszkodę na ich drodze». Ten głos wydaje się mieć sens w świecie, w którym często brutalni jakby triumfują, a bezwstydni cieszą się powodzeniem. «Tak», mówi głos zła – «ci są zwycięzcami, ci są prawdziwie błogosławieni i szczęśliwi!».

Kilka lat później, w Orędziu na XIII Światowy Dzień Chorego 2005 r., Jan Paweł II podkreślił, że antynomię – tzn. sprzeczność, paradoks – którą zdają się tworzyć radość i cierpienie, znosi działanie Ducha Świętego, który niesie pociechę: „W rzeczywistości istota ludzka nie pragnie jedynie dobrego samopoczucia fizycznego lub duchowego, lecz «zbawienia», które wyraża się w pełnej harmonii z Bogiem, z samym sobą oraz z ludzkością. Do tego celu dochodzi się jedynie przez tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa” – pisał Ojciec Święty.

Źródło: https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2006/Przewodnik-Katolicki-50-2006/Wiara-i-Kosciol/Tak-uczyl-Jan-Pawel-II-Przez-lzy-do-szczescia

Naszym zadaniem jest odkryć w sobie nie tylko te potrzeby powierzchowne, ale szczególnie te, które są w głębi nas samych, a które stanowią o sensie naszego życia. Papież zwrócił uwagę nam na zbawienie, które przychodzi do nas jedynie przez Jezusa Chrystusa.

Działania II Wojny Światowej pokazały ludziom, że nie można stawiać potrzeb dobrego samopoczucia ponad wszystko. W związku z tym powstała powszechna deklaracja praw człowieka (dla ciekawych link poniżej)

http://www.unesco.pl/fileadmin/user_upload/pdf/Powszechna_Deklaracja_Praw_Czlowieka.pdf

Czy jednak taka deklaracja wystarczy, jeżeli człowiek nie uporządkuje własnego serca?

Jan XXIII pisał tak w encyklice Pacem in Terris:

37. Porządek zaś obowiązujący w ludzkiej społeczności ma z istoty swej charakter całkowicie niematerialny. Opiera się bowiem na prawdzie, musi być realizowany według nakazów sprawiedliwości oraz ożywiany i doskonalony przez miłość wzajemną, a ponadto nie naruszając wolności powinien przyczyniać się do wytwarzania coraz większej równowagi społecznej.

Porządek ludzki budowany bez Boga zawsze prędzej, czy później doprowadzi do konfliktu zbrojnego. Dlatego potrzebujemy konkretnych praw Bożych i zmiany optyki ludzkiego patrzenia na życie, ale o tym w następnej lekcji.

Notatka: Zrób sobie notatkę do zeszytu z powyższego tekstu (może być w myślnikach)

LEKCJA 4: WSPÓLNOTA MIĘDZYNARODOWA

Sprawdzanie obecności

Komentarz: Żyjemy w naszych małych ojczyznach – w naszych lokalnych społecznościach, które pomagają nam w przekazywaniu wartości i pielęgnowaniu zwyczajów, ale także organizują lokalne życie. Podobnie ma się między narodami, które wyróżniają się swoją kulturą zwyczajami, ale także i zamożnością. Co zwykły człowiek mógłby zrobić dla większej społeczności? Czy dostrzegasz możliwość zaangażowania się w życie społeczne, np. poprzez wolontariat, czy inne czynności? Czy dostrzegasz wartość modlitwy chrześcijańskiej o pokój na świecie?

Obejrzyj filmik (włącz napisy)

Przeczytaj inną relację

https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-cud-w-hiroszimie,nId,2633202

A tu inna niezwykła historia

https://www.gosc.pl/doc/3532509.Hunowie-powstrzymani

Komentarz

Jak widzisz, kiedy człowiek podejmuje moralne życie, życie modlitwy i staje się przyjacielem Boga wtedy wiele trudnych sytuacji zostaje rozwiązanych wbrew ludzkiej logice w sposób, który my opisujemy jako cudowny. Może przy tej lekcji pomódl się z serca o ustanie epidemii na świecie.

P.S. przypominam o zadaniu z poprzedniej lekcji!!!




LEKCJA 4: WSPÓLNOTA MIĘDZYNARODOWA

Sprawdzanie obecności

Komentarz: Żyjemy w naszych małych ojczyznach – w naszych lokalnych społecznościach, które pomagają nam w przekazywaniu wartości i pielęgnowaniu zwyczajów, ale także organizują lokalne życie. Podobnie ma się między narodami, które wyróżniają się swoją kulturą zwyczajami, ale także i zamożnością. Co zwykły człowiek mógłby zrobić dla większej społeczności? Czy dostrzegasz możliwość zaangażowania się w życie społeczne, np. poprzez wolontariat, czy inne czynności? Czy dostrzegasz wartość modlitwy chrześcijańskiej o pokój na świecie?

Obejrzyj filmik (włącz napisy)

Przeczytaj inną relację

https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-cud-w-hiroszimie,nId,2633202

A tu inna niezwykła historia

https://www.gosc.pl/doc/3532509.Hunowie-powstrzymani

Komentarz

Jak widzisz, kiedy człowiek podejmuje moralne życie, życie modlitwy i staje się przyjacielem Boga wtedy wiele trudnych sytuacji zostaje rozwiązanych wbrew ludzkiej logice w sposób, który my opisujemy jako cudowny. Może przy tej lekcji pomódl się z serca o ustanie epidemii na świecie.

P.S. przypominam o zadaniu z poprzedniej lekcji!!!

LEKCJA 3: Życie i misja Świętej Rodziny

Zapoznaj się z artykułem „Święta Rodzina nieprzesłodzona (deon.pl)”.

Pytania pomocnicze: Zobacz co cię zainteresowało. Zastanów się czego oczekiwałbyś po swojej rodzinie (może przyszłej)? Jak często modlimy się o zdrowie, środki materialne itp…, a jak często o świętość rodziny? Odpowiedz sobie na pytanie, czy św. Józef i Matka Boża znali odpowiedzi na wszystkie pytania? Zwróć uwagę szczególnie na ich niezwykły przykład, a nie na wiedzę.

Artykuł

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko.

„A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2, 33).

„Każda rodzina, także w swojej słabości, może stać się światłem w mroku świata” (Amoris laetitia, 66).

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko. Wbrew pozorom Święta Rodzina nie jest taka sama jak wszystkie inne i nie sposób jej odwzorować jak formę odciśniętą w betonie. Między rodzinami chrześcijańskimi a rodziną Jezusa są podobieństwa, ale i niepodobieństwa.

Spójrzmy na niektóre różnice. Jezus był naturalnym dzieckiem, ale jedynie Maryi. Dla Józefa był synem adoptowanym. Maryja nie współżyła z Józefem i pozostała Dziewicą, nie dlatego, że współżycie seksualne było złe, ale ze względu na wyjątkową tożsamość dziecka, które poczęła. Jezus był Synem Boga. Czy tak wyglądają chrześcijańskie rodziny? Czy mają objawienia aniołów, którzy mówią im, co należy zrobić?

Ponadto, zarówno Jezus jak i Jego Matka byli bezgrzeszni. Co prawda nie zwolniło ich to od trudów i ograniczeń człowieczeństwa, ale w wielu aspektach oszczędziło im niepotrzebnego cierpienia i błędów, zwłaszcza zadanego przez własny grzech. Czy nasze rodziny zawsze tryskają blaskiem niewinności, światłem rozlewającym się na cały dzień? Czy wszystko w nich układa się jak w bajce? Wiemy, że nie. Każda rodzina ma swoje blaski, cienie i sekrety. Wszyscy dotknięci jesteśmy panowaniem ciemności, która jest w nas, a nie tylko poza nami. Święta Rodzina zmagała się z ciemnością, która działała na nich od zewnątrz. To wielka różnica.

Jezus zaskakiwał Maryję i Józefa od samego początku, właściwie jeszcze zanim się narodził. Chyba trudno spotkać rodziców, którzy dowiedzieliby się tyle o misji i tożsamości ich dziecka przed jego poczęciem i w trakcie niemowlęctwa. Z tych powodów płynne przechodzenie nad tymi różnicami do porządku dziennego, umilone kaznodziejsko-jasełkowym „szczebiotaniem” jest chyba nie na miejscu. Może co najwyżej wzbudzić wrażenie, że zdarzają się na tym świecie dziwy, które są intrygujące, lecz pozostają poza biegiem życia śmiertelników. Czasem romantyzujemy Świętą Rodzinę, aby nie wytrącała nas ze spokoju, żebyśmy nie musieli zmierzyć się z tajemnicą i Bożą ingerencją w naszym życiu.

W czym więc Święta Rodzina jest dla nas przykładem? Nie w tym, co nas od niej odróżnia, ale co ją z nami łączy. Pomijam takie rzeczy jak zwykłe codzienne obowiązki, gotowanie, pranie, przebieranie dziecka, uczenie języka i podstaw kultury. Są jeszcze inne punkty styczne. W każdej rodzinie jest miejsce na nieporozumienie, zdziwienie, zakwestionowanie, ból serca, szukanie, nieustanne poznawanie, rozczarowanie. W tych doświadczeniach Jezus, Maryja i Józef nie odbiegają zbyt daleko od ogólnoludzkiej normy.

Niewiele znajdziemy w Ewangelii o relacji małżeńskiej między Józefem i Maryją. Więcej o ich relacji do dziecka. Św. Łukasz, pisze, że „Jego ojciec i Matka” przyszli do świątyni. To paradoks, bo oboje są „Jego rodzicami” i równocześnie z wolna odkrywają, że Jezus nie jest ich, że jest inny. W ich prostej rodzinie rozgrywa się coś więcej niż tylko życie rodzinne. Rodzina Jezusa jest dobrą analogią dla relacji między łaską Boga a wolnością człowieka. Bóg ingeruje tam, gdzie człowiek doświadcza granic, ale zostawia pole do działania tam, gdzie człowiek z Jego łaski może uczynić to, co do niego należy. Jezus przerasta swoich rodziców, podobnie jak łaska Boga przerasta każdego z nas.

Ewangelia nie wnika za bardzo w to, w jaki sposób Józef i Maryja radzili sobie z problemami wychowawczymi, a mieli je na pewno. Podobnie Pismo święte nie serwuje nam szczegółowych rozwiązań w wielu innych dziedzinach. Jedno możemy śmiało stwierdzić: objawienie i wiara nie odbierają człowiekowi rozumu, wyobraźni, pamięci, lecz na nich bazują. Biblia patrzy na rodziców Jezusa przez pryzmat ich Syna.

Józef i Maryja przedstawiają Go Panu w świątyni i słyszą o przyszłości ich Syna. A przecież Jezus ma zaledwie kilka tygodni. Jeszcze nie mówi, nie przejawia żadnych szczególnych zdolności. Wszystko jeszcze pozostaje w uśpieniu. Jezus wygląda jak każde niemowlę: błogo.

Ta wiedza, która jest im stopniowo odsłaniana, zaskakuje ich. Oboje nagle znaleźli się w centrum tajemnicy. Inni wiedzą o ich dziecku więcej niż oni sami. Ciekawe, że to „nowe” objawienie dociera do Józefa i Maryi już nie od aniołów, lecz przez ludzi. Po narodzeniu razem z innymi „dziwili się temu, co im pasterze opowiadali”. Teraz, w świątyni, następuje kolejny akt poznania Syna. Wtedy „narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” (Łk 2, 11) – Jezus najpierw dla Izraela. Teraz Symeon mówi, że jest to „Światło na oświecenie pogan” i zbawienie „dla wszystkich narodów”. A więc nie tylko dla Izraela. Najpierw, że tylko dla nas, a potem, że właściwie dla wszystkich, dla obcych, bo swoi… Go odrzucą. Zresztą, sami Rodzice dość wcześnie tego doświadczą i będą musieli uciekać do Egiptu – nieprzypadkowo tam, do miejsca niewoli Izraela. Dlaczego się dziwią?

Dziwią się nie dlatego, że Symeon mówi po chińsku, a oni nie rozumieją, ponieważ nie mają pod ręką słownika albo tłumacza obok siebie. Dziwią się, bo te słowa są trudne do pojęcia i przyjęcia. Zdziwienie wskazuje na kontrast. Świadczy o tym, że jakieś nowe doświadczenie podważa lub poszerza dotychczasowe doświadczenie. To nic dziwnego, jeżeli założymy, że człowiek powołany jest do rozwoju, do stopniowego przekraczania siebie. Ale przecież to tylko małe dziecko? Jak tu pogodzić taką prostotę, ubóstwo, zwykłość z kimś, kto ma być Zbawcą ludzkości?

To nie rodzice, lecz ich dziecko, i to już niemal od swego poczęcia, zaczyna wychowywać rodziców, zaskakiwać ich, zmuszać do myślenia, do prawdziwego nawrócenia – nie moralnego, ale do zmiany wyobrażeń o Bogu. Za szybko nawrócenie utożsamiamy z moralnością i odwróceniem od grzechu. Małe dziecię uczy intensywnie swoich rodziców tego, kim rzeczywiście jest Bóg. Ono samo jeszcze nie mówi. Jest na razie znakiem. To inni mówią o Nim. Józef i Maryja muszą nauczyć się spoglądać na ich dziecko oczami innych, nie swoimi. Albo raczej dostosować swoje patrzenie do tego, co widzą i słyszą. Na tym polega kroczenie drogą wiary. Bóg nas często zaskakuje. Możemy Go przyjąć lub odrzucić.

Podobnie i rodzice często dziwią się, patrząc, co wyrasta z ich dzieci. Bywają zaskoczeni, że dzieci je w czymś przerastają albo smucą się, że zawiodły ich oczekiwania, nie poszły właściwą drogą, niekoniecznie złą. Żadnej rodzinie nie są oszczędzone te niespodzianki. Nawet tej najświętszej. Józef i Maryja pokazują, jak sobie z tym cierpliwie i twórczo radzić.

Dariusz Piórkowski SJ

ŹRÓDŁO: https://deon.pl/wiara/komentarze-do-ewangelii/swieta-rodzina-nieprzeslodzona,463052




LEKCJA 3: Życie i misja Świętej Rodziny

Zapoznaj się z artykułem „Święta Rodzina nieprzesłodzona (deon.pl)”.

Pytania pomocnicze: Zobacz co cię zainteresowało. Zastanów się czego oczekiwałbyś po swojej rodzinie (może przyszłej)? Jak często modlimy się o zdrowie, środki materialne itp…, a jak często o świętość rodziny? Odpowiedz sobie na pytanie, czy św. Józef i Matka Boża znali odpowiedzi na wszystkie pytania? Zwróć uwagę szczególnie na ich niezwykły przykład, a nie na wiedzę.

Artykuł

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko.

„A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2, 33).

„Każda rodzina, także w swojej słabości, może stać się światłem w mroku świata” (Amoris laetitia, 66).

Często słyszymy, że rodziny chrześcijańskie powinny naśladować Świętą Rodzinę. Ale czy nie należałoby przy tym zapytać, co konkretnie mają naśladować? Bo przecież nie wszystko. Wbrew pozorom Święta Rodzina nie jest taka sama jak wszystkie inne i nie sposób jej odwzorować jak formę odciśniętą w betonie. Między rodzinami chrześcijańskimi a rodziną Jezusa są podobieństwa, ale i niepodobieństwa.

Spójrzmy na niektóre różnice. Jezus był naturalnym dzieckiem, ale jedynie Maryi. Dla Józefa był synem adoptowanym. Maryja nie współżyła z Józefem i pozostała Dziewicą, nie dlatego, że współżycie seksualne było złe, ale ze względu na wyjątkową tożsamość dziecka, które poczęła. Jezus był Synem Boga. Czy tak wyglądają chrześcijańskie rodziny? Czy mają objawienia aniołów, którzy mówią im, co należy zrobić?

Ponadto, zarówno Jezus jak i Jego Matka byli bezgrzeszni. Co prawda nie zwolniło ich to od trudów i ograniczeń człowieczeństwa, ale w wielu aspektach oszczędziło im niepotrzebnego cierpienia i błędów, zwłaszcza zadanego przez własny grzech. Czy nasze rodziny zawsze tryskają blaskiem niewinności, światłem rozlewającym się na cały dzień? Czy wszystko w nich układa się jak w bajce? Wiemy, że nie. Każda rodzina ma swoje blaski, cienie i sekrety. Wszyscy dotknięci jesteśmy panowaniem ciemności, która jest w nas, a nie tylko poza nami. Święta Rodzina zmagała się z ciemnością, która działała na nich od zewnątrz. To wielka różnica.

Jezus zaskakiwał Maryję i Józefa od samego początku, właściwie jeszcze zanim się narodził. Chyba trudno spotkać rodziców, którzy dowiedzieliby się tyle o misji i tożsamości ich dziecka przed jego poczęciem i w trakcie niemowlęctwa. Z tych powodów płynne przechodzenie nad tymi różnicami do porządku dziennego, umilone kaznodziejsko-jasełkowym „szczebiotaniem” jest chyba nie na miejscu. Może co najwyżej wzbudzić wrażenie, że zdarzają się na tym świecie dziwy, które są intrygujące, lecz pozostają poza biegiem życia śmiertelników. Czasem romantyzujemy Świętą Rodzinę, aby nie wytrącała nas ze spokoju, żebyśmy nie musieli zmierzyć się z tajemnicą i Bożą ingerencją w naszym życiu.

W czym więc Święta Rodzina jest dla nas przykładem? Nie w tym, co nas od niej odróżnia, ale co ją z nami łączy. Pomijam takie rzeczy jak zwykłe codzienne obowiązki, gotowanie, pranie, przebieranie dziecka, uczenie języka i podstaw kultury. Są jeszcze inne punkty styczne. W każdej rodzinie jest miejsce na nieporozumienie, zdziwienie, zakwestionowanie, ból serca, szukanie, nieustanne poznawanie, rozczarowanie. W tych doświadczeniach Jezus, Maryja i Józef nie odbiegają zbyt daleko od ogólnoludzkiej normy.

Niewiele znajdziemy w Ewangelii o relacji małżeńskiej między Józefem i Maryją. Więcej o ich relacji do dziecka. Św. Łukasz, pisze, że „Jego ojciec i Matka” przyszli do świątyni. To paradoks, bo oboje są „Jego rodzicami” i równocześnie z wolna odkrywają, że Jezus nie jest ich, że jest inny. W ich prostej rodzinie rozgrywa się coś więcej niż tylko życie rodzinne. Rodzina Jezusa jest dobrą analogią dla relacji między łaską Boga a wolnością człowieka. Bóg ingeruje tam, gdzie człowiek doświadcza granic, ale zostawia pole do działania tam, gdzie człowiek z Jego łaski może uczynić to, co do niego należy. Jezus przerasta swoich rodziców, podobnie jak łaska Boga przerasta każdego z nas.

Ewangelia nie wnika za bardzo w to, w jaki sposób Józef i Maryja radzili sobie z problemami wychowawczymi, a mieli je na pewno. Podobnie Pismo święte nie serwuje nam szczegółowych rozwiązań w wielu innych dziedzinach. Jedno możemy śmiało stwierdzić: objawienie i wiara nie odbierają człowiekowi rozumu, wyobraźni, pamięci, lecz na nich bazują. Biblia patrzy na rodziców Jezusa przez pryzmat ich Syna.

Józef i Maryja przedstawiają Go Panu w świątyni i słyszą o przyszłości ich Syna. A przecież Jezus ma zaledwie kilka tygodni. Jeszcze nie mówi, nie przejawia żadnych szczególnych zdolności. Wszystko jeszcze pozostaje w uśpieniu. Jezus wygląda jak każde niemowlę: błogo.

Ta wiedza, która jest im stopniowo odsłaniana, zaskakuje ich. Oboje nagle znaleźli się w centrum tajemnicy. Inni wiedzą o ich dziecku więcej niż oni sami. Ciekawe, że to „nowe” objawienie dociera do Józefa i Maryi już nie od aniołów, lecz przez ludzi. Po narodzeniu razem z innymi „dziwili się temu, co im pasterze opowiadali”. Teraz, w świątyni, następuje kolejny akt poznania Syna. Wtedy „narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” (Łk 2, 11) – Jezus najpierw dla Izraela. Teraz Symeon mówi, że jest to „Światło na oświecenie pogan” i zbawienie „dla wszystkich narodów”. A więc nie tylko dla Izraela. Najpierw, że tylko dla nas, a potem, że właściwie dla wszystkich, dla obcych, bo swoi… Go odrzucą. Zresztą, sami Rodzice dość wcześnie tego doświadczą i będą musieli uciekać do Egiptu – nieprzypadkowo tam, do miejsca niewoli Izraela. Dlaczego się dziwią?

Dziwią się nie dlatego, że Symeon mówi po chińsku, a oni nie rozumieją, ponieważ nie mają pod ręką słownika albo tłumacza obok siebie. Dziwią się, bo te słowa są trudne do pojęcia i przyjęcia. Zdziwienie wskazuje na kontrast. Świadczy o tym, że jakieś nowe doświadczenie podważa lub poszerza dotychczasowe doświadczenie. To nic dziwnego, jeżeli założymy, że człowiek powołany jest do rozwoju, do stopniowego przekraczania siebie. Ale przecież to tylko małe dziecko? Jak tu pogodzić taką prostotę, ubóstwo, zwykłość z kimś, kto ma być Zbawcą ludzkości?

To nie rodzice, lecz ich dziecko, i to już niemal od swego poczęcia, zaczyna wychowywać rodziców, zaskakiwać ich, zmuszać do myślenia, do prawdziwego nawrócenia – nie moralnego, ale do zmiany wyobrażeń o Bogu. Za szybko nawrócenie utożsamiamy z moralnością i odwróceniem od grzechu. Małe dziecię uczy intensywnie swoich rodziców tego, kim rzeczywiście jest Bóg. Ono samo jeszcze nie mówi. Jest na razie znakiem. To inni mówią o Nim. Józef i Maryja muszą nauczyć się spoglądać na ich dziecko oczami innych, nie swoimi. Albo raczej dostosować swoje patrzenie do tego, co widzą i słyszą. Na tym polega kroczenie drogą wiary. Bóg nas często zaskakuje. Możemy Go przyjąć lub odrzucić.

Podobnie i rodzice często dziwią się, patrząc, co wyrasta z ich dzieci. Bywają zaskoczeni, że dzieci je w czymś przerastają albo smucą się, że zawiodły ich oczekiwania, nie poszły właściwą drogą, niekoniecznie złą. Żadnej rodzinie nie są oszczędzone te niespodzianki. Nawet tej najświętszej. Józef i Maryja pokazują, jak sobie z tym cierpliwie i twórczo radzić.

Dariusz Piórkowski SJ

ŹRÓDŁO: https://deon.pl/wiara/komentarze-do-ewangelii/swieta-rodzina-nieprzeslodzona,463052